Szlachetna Paczka. Odwołując się do szlachetności, pamiętajmy o standardach

Autor: Zdjęcie autora artykułu Beata Kwiatkowska • środa 24 kwietnia, 2019

Zdjęcie Beata Kwiatkowskiej

„Czy znak drogowy udaje się w miejsce, które wskazuje?” – zapytał żartobliwie przyjaciel, żeby pomóc mi zdystansować się do wydarzeń, jakich byliśmy wszyscy świadkami na początku lutego w związku ze zmianami personalnymi w Stowarzyszeniu „Wiosna”. A właściwie ze sposobem ich wprowadzania. Dziś sytuacja zdaje się wyglądać jeszcze gorzej. Pomówmy więc o standardach.

W lutym usłyszeliśmy, że Walne Zgromadzenie Stowarzyszenia „Wiosna” odwołało dotychczasową prezeskę, Joannę Sadzik. Funkcję prezesa powierzono księdzu Grzegorzowi Babiarzowi. W geście solidarności z odwołaną prezeską rezygnację złożyły pozostałe osoby z zarządu „Wiosny”. Niektóre media pisały o „przejęciu” i „przewrocie”. Do opinii publicznej szybko dotarły informacje, że ksiądz Babiarz jest osobą spoza organizacji. Czy to znaczy, że w chwili wyboru na prezesa nie był jej członkiem? A jeśli nie był członkiem, to na jakiej zasadzie został wybrany do zarządu (co prawda pobieżnie przejrzałam statut „Wiosny”, ale nie budzi wątpliwości, że czynne i bierne uczestniczenie w wyborach do organów Stowarzyszenia mają prawo członkowie zwyczajni organizacji – par. 16 ust. 2)? I na ile zgodnie z procedurami przyjęto później nowych członków do stowarzyszenia i odwołano księdza Babiarza?

Statut – najważniejszy dokument organizacji pozarządowej

Zamieszanie wokół tego, kto w rzeczywistości jest prezesem/prezeską „Wiosny”, oznacza, że zapomniano chyba o procedurach, które zostały stworzone przez samych członków Stowarzyszenia, aby organizować ich działalność.Tu dygresja – jak poważnie podchodzimy do tworzenia statutów naszych organizacji? Czy rozumiemy zapisy statutowe stowarzyszeń i fundacji (a także szkół, uczelni etc.), w których działamy? Czy robimy raz na jakiś czas przegląd zapisów i sprawdzamy, co pomaga nam działać sprawnie, a co wymagałoby zmiany, bo nie sprostało upływowi czasu?

Dlaczego w ogóle poruszam sprawę procedur, skoro być może nie jest to czas na niuansowanie, lecz na mówienie o wartościach? Otóż mówię o statucie, bo statut stanowi swoistą konstytucję każdej organizacji społecznej. I trudno mówić o przewrocie w stowarzyszeniu, w którym decyzje podejmuje się większością głosów. Trudno też przyjąć bezkrytycznie głosy o poufności całego procesu (jeden z wywiadów księdza Grzegorza Babiarza), kiedy dziennikarze w imieniu opinii publicznej dopytują, co dzieje się w organizacji.

Transparentność to podstawa

Jedną z zasad etyki organizacji pozarządowych – zapisanych też w Karcie Zasad Działania Organizacji Pozarządowych – jest transparentność działania. Jawność dotyczy finansowania, działań merytorycznych, ale również oznacza bycie otwartym na pytania opinii publicznej. Czy potrzeba przypominać, że kapitałem organizacji jest zaufanie publiczne?

Być może ksiądz Grzegorz Babiarz zapomniał, a może nie wie, że zasobem każdego stowarzyszenia nie są „pomieszczenia i systemy”, które chciał zabezpieczyć wraz z panami z ochrony, ale ludzie.

Zastraszanie personelu, groźby, że „przygotowywanie i publikowanie jakichkolwiek treści przeznaczonych do rozpowszechnienia wobec jakiegokolwiek grona osób, a dotyczących działalności Stowarzyszenia WIOSNA lub w jakikolwiek sposób z nim związanych” będzie traktowane jako naruszenie obowiązków pracowniczych i umyślne działanie na szkodę Stowarzyszenia, to żałosna próba przejęcia kontroli nad komunikacją z opinią publiczną i żałosna próba budowania autorytetu przez jakiegokolwiek pracodawcę.Oczekując od innych hojności, zaangażowania, odwołując się do tego, co w ludziach najlepsze, abyśmy mogli realizować misję naszych organizacji, mamy obowiązek postępować zgodnie z prawem i etyką.

Ci, których ośmielamy się angażować w nasze działania i prosić o wsparcie, mają prawo oczekiwać od nas tej samej szlachetności, której oczekujemy my, gdy wyciągamy rękę po pomoc.

Dla mnie miarą autentyczności misji organizacji jest między innymi stosunek zarządzających do własnych pracowniczek i pracowników, do wolontariuszy i wolontariuszek. I choć znak drogowy nie udaje się w miejsce, które wskazuje, to my, „epatując” naszą misyjnością, jako jedni z pierwszych będziemy rozliczani z wartości, jakie wypisane mamy na sztandarach.

źródło – portal www.ngo.pl